Prezydent nie pozostawił suchej nitki na pomyśle radnego swojego klubu. - Negatywna opinia prezydenta wynika z niezrozumienia tematu - uważa radny.
W środę krakowscy radni mają zająć się uchwałą przygotowaną przez radnego klubu Przyjazny Kraków Łukasza Wantucha. Radny chciałby, aby prezydent zaopatrzył krakowskie szkoły i przedszkola w specjalne lodówki, do których uczniowie mogliby wkładać żywność, której nie są w stanie zjeść.
Zdaniem Wantucha ograniczyłoby to ilość wyrzucanego jedzenia, bo z produktów wkładanych do chłodni mogliby korzystać inni uczniowie.
Koszt zakupu jednej takiej lodówki radny wycenia na ok. 1500 zł. - Oczywiście szkoły mogą je zakupić na własną rękę, ale uważam, że miasto powinno wspierać tego typu inicjatywy, ucząc przy okazji dzieci, że nie wolno wyrzucać jedzenia do kosza - tłumaczy Łukasz Wantuch.
Pod projektem złożonym przez Wantucha podpisali się pozostali radni prezydenckiego klubu Przyjazny Kraków. Jednak uchwała została negatywnie zaopiniowana przez ich szefa, który na pomyśle nie pozostawił suchej nitki.
“Zakup lodówek do przechowywania w szkole żywności przyniesionej przez uczniów i jej redystrybucja są niezasadne, ponieważ nie ma podmiotu, który czuwałaby nad jakością i świeżością tych produktów - napisał prezydent Jacek Majchrowski w swojej opinii - . Przekazywanie uczniom posiłków z niewiadomego źródła, o nieznanej dacie przydatności do spożycia jest wysoce nieodpowiedzialne i może narażać ich zdrowie. Takie działania z pewnością spowodowałyby wydanie zaleceń i wystawienie mandatów podczas kontroli Sanepidu”.
Prezydent podkreślił też, że przedszkolaki korzystają z posiłków na miejscu i nie przynoszą ich z domu, a uczniowie, którzy potrzebują wsparcia w zakresie dożywiania mogą korzystać z pomocy MOPS.
Wantuch podkreśla, że negatywna opinia prezydenta wynika z niezrozumienia tematu. - Nie chodzi o to, aby do lodówek trafiały nadgryzione kanapki, ale wyłącznie produkty zapakowane, takie jak serki czy jogurty oraz warzywa i owoce - tłumaczy radny i dodaje: - W każdej szkole są głodne dzieci, które często wstydzą się do tego przyznać.
Taka lodówka na jedzenie, którego dzieci nie są w stanie przejeść, stoi od kilku miesięcy w Szkole Podstawowej nr 34.
Teresa Stolarczyk- Michałowska, wicedyrektor podstawówki potwierdza, że nie mogą do niej trafiać przyniesione z domu kanapki. - Nasza szkoła korzysta z programów, dzięki którym dzieci otrzymują w szkole owoce, warzywa oraz mleko lub jego przetwory i to głównie te produkty znajdują się później w lodówce, bo nie każdy uczeń ma w danej chwili ochotę na jogurt czy jabłko - tłumaczy dyrektor Stolarczyk- Michałowska.
Z jej obserwacji wynika, że dzięki lodówce dzieci wyrzucają mniej jedzenia, a produkty wkładane do chłodni szybko znikają. - Głównie zjadają to uczniowie starszych klas, których nie obejmują programy owoce i warzywa oraz mleko w szkole, ale także dzieci, które przychodzą na lekcje bez drugiego śniadania, a takich nie brakuje - przyznaje Teresa Stolarczyk- Michałowska.
Dzięki chłodni produkty zachowują dłużej świeżość, a szkoła na bieżąco sprawdza ich daty przydatności do spożycia. - I proszę mi wierzyć, nie musimy niczego wyrzucać, dzieci to naprawdę zjadają - mówi Teresa Stolarczyk- Michałowska.
Z danych Greenpeace Polska wynika, że w naszym kraju co roku marnuje się około 9 mln ton żywności. Pod tym względem zajmujemy 5. miejsce w Unii Europejskiej.
Z kolei z badań KANTAR Millward Brown na potrzeby Federacji Polskich Banków Żywności dowiadujemy się, że 34 proc. Polaków przyznaje, że zdarzyło się im wyrzucić żywność. W koszach najczęściej ląduje: pieczywo (51 proc.), wędliny (49 proc.), warzywa (33 proc.), owoce (32 proc.), a także jogurty (16 proc.).
Fot. pixabay.com