Miasto nie radzi sobie z egzekwowaniem nowych przepisów o Parku Kulturowym Stare Miasto. Jednym z przykładów może być oferta handlowa kramów z pamiątkami.
Różowe flamingi, pluszowe pieski, kolorowe piłeczki, scyzoryki, spinnery, yo-yo, plastikowe wiatraczki - to wszystko nadal można kupić na stoiskach z pamiątkami ustawionymi na Rynku Głównym w Krakowie.
Tymczasem od marca obowiązuje nowa uchwała, która zakłada m.in., że na terenie Parku Kulturowego dopuszcza się handel obwoźny wyłącznie „pamiątkami związanymi z Krakowem lub jego tradycją kulturową”. Oferowanie do sprzedaży innych przedmiotów jest wykroczeniem, za które strażnicy miejscy mogą nałożyć mandat karny do 500 złotych.
Zanim przepisy zaczęły obowiązywać, przedsiębiorcy mieli kilka miesięcy na dostosowanie się do nich. Jednak nie wszystkim to się udało.
Kufel piwa z Krakowa
Jak sprawdziliśmy, na stoiskach w najbardziej reprezentacyjnej części Starego Miasta nadal łatwiej jest kupić importowane z Chin zabawki niż pamiątki w jakikolwiek sposób nawiązujące do historii i tradycji naszego miasta. Jedynymi przedmiotami, które można uznać za “krakowskie” są pluszowe smoki, obrazki z Janem Pawłem II, laleczki ubrane w ludowe stroje (niekoniecznie krakowskie) oraz cała masa otwieraczy do butelek w różnych kształtach. Naszą uwagę zwrócił zwłaszcza ten przypominający kufel piwa z napisem “Kraków”.
Co ciekawe, kiedy próbowaliśmy sfotografować asortyment oferowany na stoiskach, sprzedawcy wpadli w popłoch, po czym zabronili nam robienia zdjęć.
Sygnałów nie było
Handlarze mogą jednak spać spokojnie, bo zarówno urzędnicy, jak i strażnicy miejscy omijają ich kramy szerokim łukiem.
- Od momentu wprowadzenia zmian w uchwale, nie otrzymaliśmy ani jednego sygnału o nieprawidłowościach związanych ze sprzedażą pamiątek - mówi nam Marek Anioł, rzecznik krakowskiej Straży Miejskiej. - Mimo tego, nasi funkcjonariusze będą w trakcie pełnienia służby kontrolować, czy handlujący oferują do sprzedaży towar zgodny z przepisami.
Koszmar i chaos zamiast uroku i tradycji
Problem w tym, że strażnikom trudno będzie to zweryfikować. Nie mają bowiem jasnych kryteriów, które mogłyby im w tym pomóc, choć o ich spisaniu już w czerwcu ubiegłego roku mówiła Katarzyna Olesiak, dyrektor Wydziału Kultury UMK. W rozmowie z nami zapewniała: Przygotowujemy wytyczne, które będą jasno określały, co rozumie się pod pojęciem tradycyjnej krakowskiej pamiątki. W tym celu powołamy grupę ekspertów, która wytyczy pewne obowiązujące zasady. Chcemy, żeby w tym co oferowane jest na terenie Starego Miasta był urok i tradycja, a nie chaos i koszmar.
Trudna definicja
Zespół nie powstał do dziś, podobnie jak nie udało się stworzyć “wytycznych”. Kiedy Tomasz Popiołek, dyrektor Wydziału Spraw Administracyjnych (który wydaje pozwolenia na handel obwoźny na Rynku i powinien kontrolować, czy sprzedawcy wywiązują się z zapisów umowy) zwrócił się z tym problemem do Wydziału Kultury w odpowiedzi usłyszał, że “uchwała nie zawiera definicji pamiątki związanej z Krakowem lub jego tradycją kulturową, gdyż zdefiniowanie tego zakresu pojęciowego byłoby trudne, a przy tym stanowiłoby niepotrzebne uszczegółowienie przepisu, negatywnie wpływając na egzekwowanie normy”.
Nieostrość i niedookreśloność
Warto zresztą przytoczyć większy fragment pisma przygotowanego przez Wydział Kultury, w którym Katarzyna Olesiak w wyjątkowo zawiły sposób tłumaczy powód braku stosownej definicji “pamiątki związanej z Krakowem”. "Należy zauważyć - piesze szefowa WK, - że nieostrość i niedookreśloność tekstów prawnych jest powszechnie obecna w aktach normatywnych wielu dziedzin prawa. Jej rolą jest zmniejszenie kazuistyki normowania i zapewnienie odpowiedniego stopnia elastyczności, koniecznego z punktu widzenia zmieniających się warunków społecznego otoczenia prawa. Nieostrość i niedookreśloność pozwala dostosować decyzję organu stanowiącego prawo do indywidualnych cech konkretnej sytuacji”.
I dalej: "Problematyka zwrotów niedookreślonych i nieostrych była przedmiotem wielokrotnych rozważań Trybunału Konstytucyjnego, który w swoim orzecznictwie podkreśla konieczność, a zarazem powszechność ich istnienia i posługiwania się nimi w tekstach aktów normatywnych (...)
Kapitan Ameryka odpada
Na koniec Katarzyna Olesiak daje jednak pewne wskazówki co do pamiątek. Pisze, że za takie “uznać można przedmioty, których forma i/lub znaczenie wskazują na związek z Krakowem, jako konkretnym miejscem w Polsce i na świecie oraz związanymi z tym miejscem: obyczajowością, kulturą, legendami, tradycjami charakterystycznymi dla lokalnej społeczności”. Dyrektor WK wymienia też kilka przykładów, które jej zdaniem z całą pewnością nie mogą zostać uznane za pamiątki krakowskie. Są to: maskotki „Myszka Minnie”, drewniane matrioszki, maskotki „Pikachu”, maskotki „Minionek – Kapitan Ameryka” oraz maskotki „Minecraft”.
To ośmieszające
Łukasz Wantuch, radny prezydenckiego klubu Przyjazny Kraków, który jako jedyny głosował przeciw wprowadzeniu w życie nowelizacji uchwały o PK zaznacza, że uchwalanie zasad, których potem nie da się wyegzekwować jest ośmieszające dla urzędu i radnych.
- Pamiątki to tylko jeden z przykładów. Niedawno przechodziłem przez Rynek w piątkowy wieczór i zostałem wręcz zasypany ulotkami klubów erotycznych. A przecież tego też miało nie być - zauważa radny.
Poprosiliśmy w urzędzie miasta o komentarz. Na odpowiedź czekamy, podobno ma się pojawić w piątek.