Tylko u nas. Przy przeprowadzeniu oględzin miejsca wypadku z udziałem premier Beaty Szydło popełniono kardynalny błąd, który może dużo kosztować krakowską prokuraturę. W oględzinach, które odbywały się pod okiem prok. Marii Zębali uczestniczył jej mąż, biegły Jakub Zębala. Ten fakt zdecydował o późniejszym wyłączeniu go ze sprawy.
Na polecenie Marii Kały, dyrektora Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie tuż po wypadku w oględzinach miejsca zdarzenia brali udział dwaj specjaliści do spraw wypadków: biegli Adam Reza oraz Jakub Zębala.
- Obecność Jakuba Zębali była konieczna, bo tylko on mógł odczytywać skrzynki w samochodach. Odbył bowiem odpowiednie szkolenie zagranicą – powiedziała news.krakow.pl dyrektor Kała.
Problem jednak w tym, że na miejscu wypadku pojawiła się też żona biegłego Jakuba Zębali - Maria, która jest zastępcą Prokuratora Okręgowego w Krakowie. Zapytaliśmy rzecznika krakowskiej prokuratury, jaki był powód jej przyjazdu skoro oględziny przeprowadzała już szefowa oświęcimskiej prokuratury Grażyna Pniak. Odpowiedzi jednak nie otrzymaliśmy. Dowiedzieliśmy się jedynie, że Maria Zębala udała się tam na polecenie Rafała Babińskiego, Prokuratora Okręgowego w Krakowie, który sam jechać nie mógł, bo przebywał na urlopie, natomiast z przyczyn osobistych nie pojechał tam jego drugi zastępca.
Doszło więc do sytuacji, w której małżonkowie, jeden jako prokurator, a drugi jako biegły pracowali razem na miejscu wypadku. Prof. Stanisław Waltoś, były szef katedry postępowania karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego twierdzi, że taka zależność budzi zastrzeżenia i kodeks w takim wypadku przewiduje możliwość wyłączenie biegłego. Jego zdaniem tylko wtedy można uniknąć podejrzenia o stronniczość.
- Ustawa mówi, że w takiej sytuacji należy powołać innego biegłego – twierdzi prof. Waltoś, dodając jednocześnie, że zarzut braku obiektywizmu biegłego może zostać podniesiony przez adwokata w procesie.
Mec. Władysław Pociej, obrońca kierowcy podejrzanego o spowodowanie wypadku powiedział nam, że obserwuje całość postępowania prokuratorskiego i gdy zajdzie taka potrzeba, to użyje każdego argumentu, który będzie przemawiać na korzyść jego klienta.
Tymczasem krakowska Prokuratura Okręgowa nie widzi problemu w tym, że na miejscu wypadku pojawiła się prokurator i jej mąż biegły. W informacji przesłanej nam przez rzecznika, prok. Krzysztofa Dratwę czytamy, że „udział w czynnościach osób pozostających w związku małżeńskim nie wzbudza żadnych uzasadnionych zastrzeżeń, co do braku obiektywizmu którejkolwiek z tych osób”.
Jednocześnie prokuratura pomniejsza rolę biegłego Jakuba Zębali w oględzinach wypadku, twierdząc, że „ograniczyła się jedynie do czynności technicznej podłączenia licencjonowanego urządzenia do odczytywania danych z rejestratorów wypadkowych z wykorzystaniem systemu Bosch CDR”.
Problem w tym, że odczyty z rejestratorów to bardzo ważny dowód w sprawie wypadku z udziałem premier Beaty Szydło, co zresztą wcześniej wielokrotnie podkreślała prokuratura. - Traktujemy ten dowód jako dowód o szczególnym, kapitalnym znaczeniu, dlatego że jest on absolutnie "bezwpływowy" – mówił prok. Włodzimierz Krzywicki, rzecznik krakowskiej Prokuratury Apelacyjnej podczas jednej z konferencji prasowych. - Oczekujemy danych absolutnie bezstronnych, niezakłóconych, wolnych od jakichkolwiek ingerencji zewnętrznych; suchych, gołych faktów, które można będzie w oparciu o te rejestratory ustalić i jednoznacznie przeciąć rozmaite spekulacje, które od trzech tygodni (...) przetaczają się przez Polskę.
Dr Maria Kała, dyrektor Instytutu Ekspertyz Sądowych, powiedziała nam, że nie wysłałaby biegłego Jakuba Zębali na miejsce wypadku, gdyby wcześniej wiedziała, że będzie tam też jego żona, która jest zastępcą Prokuratora Okręgowego w Krakowie. Jak ustaliliśmy, Jakub Zębala po tym zdarzeniu został ostatecznie wyłączony ze sprawy.
Czytaj też:Czy premier Szydło słyszała sygnał dzwiękowy? [Rozmowa]