PILNE

Radni zamalowali rasistowskie hasła. Teraz mogą mieć kłopoty

08 maja 2017 Miasto
Autor:  Anna Kolet-Iciek

Radni walczą z wulgarnymi napisami na murach. Uzbrojeni w pędzle i farby ruszyli w teren. Teraz mogą mieć kłopoty.

Zaczęło się od wulgarnego napisu “Czarnuchy do gazu”, który pojawił się kilka dni temu na elewacji przejścia podziemnego w rejonie ulicy Brogi (Prądnik Czerwony). Radny miejski Łukasz Wantuch zauważył go w drodze na konferencję prasową, na której miał poinformować o swoim nowym pomyśle na walkę z nielegalnymi graffiti. Zatrzymał samochód, zrobił zdjęcie, wypalił kilka papierosów i pomyślał: “kim są 'ludzie', którzy piszą takie rzeczy?”. Wszystko opublikował na facebooku. Następnego dnia rano napisu już nie było. Poruszony jego treścią za pędzel chwycił bowiem Rafał Miś, radny dzielnicowy z Prądnika Czerwonego. Sam kupił wiadro farby i zamalował na biało rasistowskie hasło. - Treść tego napisu szczególnie mi nie odpowiadała, bo uderzała osobiście w niektórych moich znajomych - tłumaczy Rafał Miś.

Mieszkańcy nie cieszyli się jednak długo czystą ścianą, już następnego dnia pojawił się w tym samym miejscu kolejny napis: “Śmierć - Ukrainie!”. Tym razem z zestawem malarskim na miejscu stawił się radny Wantuch, zamalował czarne litery, a obok umieścił swój “podpis” - małe serduszko.

- To jedyna skuteczna metoda walki z pseudografficiarzami: natychmiastowe zamalowywanie bazgrołów, tak by nie mogli się nimi chwalić w internecie - przekonuje Wantuch.

Radny zapowiada, że następnym razem kupi jednak w tym celu niebieską farbę, bo biała gorzej radzi sobie z czarnymi literami.

Jak się okazuje, śmiały wyczyn radnych nie przypadł do gustu urzędnikom z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu, a nawet samym mieszkańcom. - Już dziś rano mieliśmy zgłoszenie od mieszkańca, który pytał, czy wydaliśmy zezwolenie na zamalowanie tego napisu - mówi Michał Pyclik z ZIKiT.

Zezwolenia nie było, bo żaden z radnych o takie nie wystąpił. Rafał Miś zrobił to dopiero po fakcie, teraz stara się o zgodę na usuwanie wszystkich tego typu napisów szpecących miejskie obiekty na terenie Prądnika Czerwonego.

- Mam nadzieję, że ZIKiT nie będzie mnie ścigał, bo w tym przypadku interes społeczny był ważniejszy - mówi Rafał Miś.

Urzędnicy nie podjęli jeszcze decyzji w tej sprawie. Na razie inspektorzy z ZIKiT-u sprawdzają, czy radni przy okazji nie zniszczyli elewacji przejścia, a jeśli uznają, że tak się stało będą oni musieli pokryć koszty naprawy.

- Nie należy malować bez wcześniejszego uzgodnienia z nami. Radni mogli zadzwonić i zgłosić sprawę, którą MPO załatwiłoby zapewne od ręki - mówi Pyclik.

- Młodzieńcza werwa wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem - kaja się w rozmowie z nami Rafał Miś, zaraz jednak dodaje: - Jeśli znów zobaczę taki napis, to również będę reagował.

Radny przestrzega jednak przed pójściem w jego ślady. - A już zwłaszcza nie polecam zamalowywania treści kibicowskich. To igranie z ogniem - mówi.

Zamiast tego proponuje kampanię informacyjną adresowaną do mieszkańców, by zachęcić ich do zgłaszania aktów wandalizmu. - Wiele osób spędza czas przy oknie, powinny reagować, gdy widzą, jak ktoś niszczy nasze wspólne mienie. Dajmy szansę służbom mundurowym wykazać się w łapaniu wandali - dodaje Miś.

Z kolei radny Wantuch chce stworzenia specjalnej komórki do walki z nielegalnym graffiti. Zdobył już opinię prawna, z której wynika, że miasto może na własny koszt zamalowywać brzydkie napisy, nawet jeśli znajdują się na prywatnych budynkach. Szerzej na ten temat pisaliśmy tutaj

Zamknij

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.